Pomnik Bohdana Chmielnickiego w Kijowie
Wspaniały pomnik konny bohatera narodowego Ukrainy Bohdana Chmielnickiego stojący na Placu Sofijskim w Kijowie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego miasta. Z jego budową oraz z elementami pomnika, które ostatecznie nie powstały, wiążą się wyjątkowo ciekawe i kontrowersyjne szczegóły.
Historię pomnika w formie filmu dokumentalnego obejrzeć można na kanale YouTube:
Pierwszy kontrowersyjny projekt
Pomysł postawienia pomnika narodowemu bohaterowi Ukrainy narodził się w Kijowie w latach 40. XIX wieku kiedy wspominano dwusetną rocznicę Powstania Chmielnickiego. Po uzyskaniu akceptacji pomysłu u władz carskich, zawiązał się komitet budowy pomnika. Na jego czele stanął Michaił Józefowicz – miejscowy działacz, profesor lokalnego uniwersytetu, publicysta i geograf – jednak w żadnym wypadku nie ukraiński patriota. Józefowicz chciał postawić pomnik przedstawiający Chmielnickiego jako „oswobodziciela ruskiej prawosławnej wiary i narodowości od niewoli i opresji oraz jako tego, który przywrócił jedność ziem ruskich”.
Pierwszy projekt pomnika wykonał Michaił Mikeszin – w połowie XIX wieku „nadworny” rzeźbiarz dynastii Romanowów, wykonujący wiele intratnych państwowych zleceń.
Według zamysłu artysty pomnik miał przedstawiać hetmana Chmielnickiego dosiadającego konia na nieociosanej granitowej skale. Buława w ręku wskazywać miała kierunek północno-wschodni, czyli moskiewski. Pod skałą znaleźć się miało miejsce dla pięciu postaci. Czterej z nich to Rusowie – przedstawiciele czterech Rusi: Czerwonej (tereny generalnie zbieżne z ówczesną Galicją), Białej, Małej (czyli w uproszczeniu Ukrainy) i Wielkiej (to znaczy Rosji). W skupieniu przysłuchują się oni śpiewom piątej postaci – Kobziarza, który to jest nawiązaniem do przełomowego dla ukraińskiej literatury i języka tomu wierszy Tarasa Szewczenki. Mikeszin znał się osobiście z Szewczenką i w swoim projekcie nadał Kobziarzowi rysy twarzy poety.
Najciekawszą i najbardziej kontrowersyjną kwestią było to, co rzeźbiarz chciał umieścić pod kopytami hetmańskiego konia. Wyobrażeni zostali tam pokonani trzej najwięksi wrogowie Ukrainy. Rumak bezpośrednio swoimi tylnymi kopytami miażdży figurę jezuity oraz rozrywa na strzępy polski sztandar. Z pozostałymi dwoma wrogami poradził sobie już wcześniej – w dolnej części pomnika widzimy spadającego ze skały „polskiego pana szlachcica” oraz „żydowskiego posiadacza” (w innej wersji: „żydowskiego krwiopijcę”), którego ręce kurczowo trzymają świętokradczo zagrabione przezeń wyposażenie cerkiewne.
Projekt w tym kształcie zaakceptował najpierw Józefowicz, a później sam car Aleksander II. Ukonstytuowała się komisja budowy pomnika i rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na jego powstanie. Podjęto również dyskusję o miejscu położenia pomnika. W Kijowie istniał wówczas plac im. Chmielnickiego (dziś: plac Besarabski), jednak zdecydowano o ulokowaniu dzieła na placu Sofijskim, na którym to w grudniu 1648 roku Chmielnicki triumfalnie odbierał honory po pierwszych zwycięstwach nad wojskami Rzeczpospolitej.
W 1872 roku przybywa do Kijowa miniaturowy model pomnika i zostaje on wystawiony na widok publiczny. Makieta wywołuje nieoczekiwane dla twórcy i komisji bardzo negatywne wrażenie. Zdroworozsądkowi kijowianie wypowiadają się w bardzo krytycznych słowach o, powiedzielibyśmy współczesnym językiem, politycznie niepoprawnym pomniku. Figury Żyda, Polaka i jezuity stanowią bowiem jawną obrazę dla znacznej części mieszkańców miasta. W drugiej połowie XIX wieku ok. 10% kijowian było Żydami, zaś ok. 6,5% – Polakami. W mieście nie brakuje również przedstawicieli Kościoła. Przeciwko pomnikowi w tym kształcie opowiada się też rządca miejscowej guberni generał Dondukow-Korsakow.
Trudne kwestie budżetowe
Mimo sprzeciwu społecznego decydenci nie rezygnują z chęci postawienia pomnika według pierwotnego projektu. Na przeszkodzie staje jednak model finansowania przedsięwzięcia. Mieszkańcy Kijowa niechętnie biorą udział w zbiórce pieniędzy. Koszt samej budowy pomnika (bez materiałów!) oszacowano na 145 tysięcy rubli. Dla porównania – dobry obiad w karczmie kosztował wówczas 1 rubla. Kijowianie w ciągu kilku lat zbiórki ofiarowali na pomnik jedynie 25 tysięcy. Komitet budowy dał za wygraną i zgłosił do Mikeszina konieczność zmian w projekcie.
Rzeźbiarz na tę prośbę oburzył się i kpił, że z powodu skąpstwa przyjdzie mu przedstawić Chmielnickiego idącego pieszo i bez buławy. Mikeszin nie był przyzwyczajony do konieczności trzymania rygoru finansowego. Poprzednie jego projekty, np. pomnik 1000-lecia Rusi w Nowogrodzie czy Katarzyny Wielkiej w Petersburgu były zamawiane i opłacane przez rodzinę carską. W przypadku Kijowa inicjatywa była lokalna, więc na centralne finansowanie nie było co liczyć.
Ostatecznie artysta poszedł na pewne ustępstwa i dość znacznie „odchudził” budżet projekt bez zmiany koncepcji. Znów okazało się to niewystarczające, bo kijowianie wciąż nie wykazywali się hojnością. Ostatecznie zlecono Mikeszinowi zaprojektowanie jedynie pomnika konnego samego Chmielnickiego (bez grupy Rusów i wrogów). Po wynegocjowaniu sowitego honorarium (10 tysięcy rubli) i otrzymaniu ponad 1000 (sic) hektarów ziemi rzeźbiarz wykonał nowy projekt i z ulgą rozstał się z całym przedsięwzięciem.
Jesienią 1880 przybywa do Kijowa transport kolejowy z pomnikiem odlanym w jednej ze stoczni Petersburga. Członkowie komitetu ds. budowy pomnika stają przed kolejnym trudnym zadaniem. Pomnik jest gotowy, ale nie ma dla niego odpowiedniego postumentu. W kasie komisji do której łącznie udało się zebrać 44 tysiące rubli wolnych datków pozostało dokładnie 99 rubli i 24 kopiejki. Niektórzy proponowali usypanie kopca, by w ten sposób zaoszczędzić, ale uznano, że nie byłoby to wystarczająco dostojne rozwiązanie dla bohatera narodowego. Z drugiej strony przy tak „oszałamiającej” kwocie w budżecie godne postawienie pomnika stało się niewykonalne.
Przez kolejne lata pomnik stał ogrodzony parkanem i najzwyczajniej w świecie niszczał. Co gorsza, bezpośrednio w jego pobliżu urządzono pospolity wychodek z którego chętnie korzystali mieszkańcy Kijowa. Relacje z miasta lat 80. XIX wieku donoszą o bardzo nieprzyjemnej woni pochodzącej z tego miejsca, a obiegającej sporą część okolicy.
Tymczasem zbliża się rok 1888 i związana z nim okrągła 900-rocznica rocznica chrztu Rusi. Centralne jej obchody przewidywano, naturalnie, w Kijowie. Pojawiają się ludzie dzięki którym miasto w trakcie uroczystości ma szansę uniknąć wstydu z powodu niedokończonego pomnika stojącego w pobliżu latryny. Miejski architekt Włodzimierz Nikołajew oferuje bezpłatny projekt postumentu i dalsze kierowanie pracami budowlanymi, również w czynie społecznym.
Problemem pozostają jednak środki na budowę cokołu. Z pomocą, chciałoby się powiedzieć „w końcu”, przychodzą władze carskie, które uwzględniają w budżecie 12 tysięcy rubli na dokończenie kijowskiego pomnika Chmielnickiego. Jednak pieniądze były potrzebne bezzwłocznie, a carscy planiści zapisali je dopiero w budżecie na kolejny rok. Sytuację ratuje mer miasta Iwan Tolli, który wykłada potrzebną kwotę z własnej kieszeni, by później odebrać pieniądze z dotacji cara.
Dzięki dobremu gospodarowaniu dotacją, udaje się nie tylko postawić okazały postument symbolizujący kurhan obłożony nieociosanymi kamieniami, ale także gustownie go ogrodzić oraz zapewnić oświetlenie z czterech wspaniałych latarni.
Uroczyste odsłonięcie pomnika następuje w lipcu 1888 roku. Ponoć twórcy rzeźby, Michaiła Mikeszina, na uroczystości zabrakło – prawdopodobnie nikt go nie zaprosił.
Pomnik Chmielnickiego po odsłonięciu i współcześnie
Odsłonięty przed ponad 130 laty pomnik przetrwał czasy władzy radzieckiej w całości, ale z pewnymi zmianami. Pierwotnie cokół zdobiły dwie inskrypcje. Pierwsza brzmiała w wolnym tłumaczeniu jako „wybieramy cara wschodniego prawosławnego”. Miała to być fraza wypowiedziana podczas tzw. Rady Perejasławskiej roku 1654 kiedy to Bohdan Chmielnicki oddał się politycznie wpływom Romanowów. Z drugiej strony cokołu umieszczono zaś napis „Bohdanowi Chmielnickiemu – jedna, niepodzielna Rosja”.
Zważywszy na treść tych inskrypcji, nie jest dziwne, że już w 1925 roku zostały one zdjęte z cokołu i zastąpione bardziej lakonicznym napisem „Bohdan Chmielnicki 1888”, który to pozostaje na postumencie aż do dzisiaj.
Warto również wspomnieć o położeniu pomnika względem sąsiadujących z nim budynków. Pierwotną koncepcją było takie zorientowanie Chmielnickiego, by dzierżoną w ręku hetmańską buławą niejako „groził” Rzeczpospolitej, wskazując jej kierunek. Niestety, okazało się, że przy takim położeniu koński zad znalazłby się w linii prostej w stosunku do błękitnego soboru św. Michała. Na podobne zgorszenie XIX-wieczne obyczaje przystać nie mogły. Chmielnickiego zorientowano zatem nieco pod kątem jednocześnie wypaczając wymowę pomnika – obecnie hetman grozi mniej więcej w stronę Szwecji.
Mimo mnóstwa trudności i kontrowersji, pomnik konny Bohdana Chmielnickiego w Kijowie uważa się dziś za jeden z udanych przykładów rzeźby XIX wieku. Niezaprzeczalnie stanowi on jeden z głównych symboli stolicy Ukrainy.